Rozdział I - początek końca
Planetą Vegeta wstrząsną czerwony alarm. Statek Frekrólazzera zbliżał się do planet Vegeta coraz szybciej. Sayanie biegali po całym królewskim zamku wsadzając noworodki do kapsuł.
- Panie czy nie lepiej by było uratować ważnych wojowników niż te dzieci - spytał doradca
- Jedno z tych dzieci ma szanesę stać się legendarnym wojownikiem tak więc...
Jego słowa zostały przerwane przez głośni wybuch który wstrząsną ścianami pałacu.
Jeden z żołnierzy wbiegł zdyszany do komnaty.
- To już koniec - zawołał - Frezzer wystrzelił swój zabójczy pocisk. Mimo starań Bardocka i jego oddziału nic nie dało się zrobić. Za pięć minut z planety zostanie tylko wspomnienie.
Król Vegety powstał przez chwilę patrzył na otaczające planetę statki wroga a potem westchną i rzekł.
- Katapultujcie dzieci. Puki mamy czas musimy je ochraniać.
Nagle coś małego przeleciało obok zebranych w sali żołnieży.
- Shadow ten dzieciak albo koniecznie chce się popisać albo jest głupi.
- Albo chce się wykazać - powiedział drugi
- Chyba nie on jeden. -
Usłyszeli śmiech i po chwili dwie kolejne postacie wleciały do sali tronowej.
Jeden z zebranych sayan uśmiechną się pod nosem.
- No tak Alonse i Vegeta,ech bliźniaki.... zawsze o tej poże użądzają wyścigi ale nie wiedziałem że ta trójka umie jużl latać, a wczoraj zdawało mi się że już mówili przecież mają po niecałe 2 miesiące. Panie co ci jest....
- CO MI JEST!!! TA PLANETA ZA NIECAŁE DWIE MINUTY WYLECI W POWIETRZE A ONI NIE SĄ JESZCZE W KAPSÓŁACH - zagrzmiał władca
Niespodziewanie powstał szybkim ruchem chwycił dzieci za ogony i wepchnoł do jednej kapsóły po czym ją zatrzasną w wystrzelił w kosmos.
- Czy to już wszystkie - spytał odwracjąc twarz do zszokowanych podwładnych.
- Tak panie - odpowiedzieli.
Błogi spokuj zagościł na twarzy króla by po chwili mógł zginąć ze swoją planetą.
Tymczasam kapsóły mknące przez porzestrzeń kosmiczną zwruciły uwagę Frezzera.
Tyran uśmiechną się zwycięsko.
- Przygotować działa i zestrzelić tyle kapsól ile się da.
Rzeź która wstrząsneła kosmosem przez kilka godzin widać było lesery które prawie zawsze trafiały w conajmniej jedną kapsółę. trwało to tak długo doputy wrogim oddziałom starczyło amunicji.
W tym samym czasie kapsóła z trojgiem dzieci mkneła dalej przestrzenią kosmiczną.
Dzieci zamknięte w środku z pewnością nie miały wygodnie. Młodzi sayanie wprawdzie jak już wspomniał jeden z poległych wojowników umieli już mówić i latać, ale teraz żadne z nich nie mogło wyksztuść słowa. mimo tak młodego wieku wiedzieli że zostali wystrzeleni z planety na którą pewnie już nie powrucą. Nie mieli jednak pojęcia kto i w jaki sposób to zrobił. Tymczasem kapsóła w której się znajdowali zbliżała się coraz szybciej do nieznanej im planety.
Jakie życie ich czeka zanim dowiedzą się prawdy ? Czy są jedynymi ocalałymi z katastrofy sayanami ?
Offline
Dobry rozdział chociaż nie było w nim zbyt wiele akcji XD w moim ficku też nie ma ale to szczegół. Ta opowieść zapowiada sie bardzo ciekawie, zobaczymy co będzie dalej.
Offline
Błędy ortograficzne i językowe, charakter Saiyan beznadziejnie przedstawiony (zupełna odwrotność)
3/10 Niestety.
"Za lepsze życie, za siłę, którą chcemy w duszy mieć
Ten świat uczy mnie być skurwysynem
Nic nie wzruszy mnie mnie dziś już..."
Offline
Błędy ortograficzne najbardziej rażą, może dla tego, że jest ich najwięcej. Dwumiesięczne dzieci nie umieją siedzieć, a już na pewno chodzić. Co dopiero mówić i latać. Na razie źle się czyta, ale liczę, że się poprawisz.
Offline