Nastał nowy słoneczny dzień w wiosce Hing Kuan. Dla Nastolatka imieniem Tang kolejny dzień treningu Muay thai... chociaż kto wie... może nie taki zwykły. - Obudź się!! Rozległ się krzyk pewnego człowieka- mistrza Tanga, którego imienia on sam nie zna. - Co jest? Mamrotał pod nosem chłopak, jednak szybko się ogarnął, wstał i ubrał się. Gdy wszedł do kuchni przywitał się z mistrzem. - Dzień dobry mistrzu rzekł Tang - Dzień dobry. Jedz szybko, gdyż dzisiaj wybierzemy się do pobliskiego baru. Odparł mistrz Tang'a. - Rozumiem... Chłopak zjadł śniadanie i wybrali się do baru. Jego mistrz gdzieś poszedł, a on sam spacerował po barze. Nagle zaczepił go jakiś pijany menel. Zaczął go szturchać. Tang się zdenerwował, jednak wiedział, że nie przemocą droga. Muay thai to droga życia, a nie styl walki używany w ulicznych walkach. - Hej, ty.... *chełp* masz jakiś problem? Zapytał pijak. Chłopak nie odpowiedział- nie miał zamiaru zadawać się z kimś takim. Dopiero gdy pijak rzucił się na niego z pięściami chłopak nie wytrzymał. Gdy ten chciał go uderzyć- zablokował cios, wykręcił rękę i naskoczył na nią- łamiąc. W okół niego nagle ustawiło się 5 osiłków. 2 rzuciło się bez większego zastanowienia, co ich zgubiło. Gdy jeden z nich chciał go kopnąć, ten wyprowadził serię bardzo silnych kopnięć w krocze przeciwnika doprowadzając do jego...omdlenia. To jednak nie był koniec... nie... gdy ktoś zaczepia go-płaci za to. Chłopak zablokował cios drugiego przeciwnika i zadał mu silne uderzenie pięścią w krtań. Następnie złapał i już miał ją zmiażdżyć, gdy nagle od tyłu oberwał krzesłem. Tang poleciał na pobliską ladę, jednak w porę się zatrzymał, by ujrzeć biegnącego w jego stronę przeciwnika trzymającego przed sobą krzesło. On także się rozpędził, i gdy już mieli się zderzyć, on skoczył, odbił się od nogi krzesła i zadał przeciwnikowi potężne kopnięcie kolanem w twarz nokautując go. Pozostała trójka rzuciła się na niego. Zablokował cios pierwszego, jednak oberwał od drugiego, co jeszcze bardziej go zdenerwowało. Długą ręką złapał go za łachy i wrzucił za ladę. Jego przeciwnik stłukł 3/4 butelek i sam stracił przytomność. Gdy już miał się odwrócić, Tang dostał kopniaka w brzuch od trzeciego przeciwnika, jednak gdy ten chciał już wycofać nogę, ten ją złapał, wykręcił i nadepnął na nią przewracając wroga. Chłopak złapał za butelkę i rozbił ją o głowę ostatniego przeciwnika, po czym zadał mu silny cios w twarz. Teraz pozostało tylko dobić niedobitków- przeciwnika, który leżał dopił robiąc salto i lądując kolanami na jego żebrach, a przeciwnika ze złamaną ręką- skręcając kark. Jego mistrz podszedł do niego i powiedział - Musisz się jeszcze wiele nauczyć, jednak mam także dla ciebie kolejną niespodziankę. Mówiąc to odsunął się. Do baru wszedł natomiast wielki 2m mięśniak. Zdarł z siebie koszulę i ryknął - Który ******* pokonał wszystkich moich ludzi??!! - To byłem ja. rzekł Tang. - Ty?! Taki mały wypierdek, który nie sięga mi do ramion? Więc pokaż co umiesz! - Ukrócę twoją manię o nazwie: jestem macho i nikt mnie nie pokona. Odpowiedział chłopak i czekał na pierwszy atak przeciwnika. Ten próbował zadać cios pięścią. Tang uniknął i kopnął go w plecy. Na przeciwniku nie zrobiło to większego wrażenia. Odwrócił się, zamachnął i znowu próbował zaatakować, jednak efekt taki sam. Tym razem chłopak wymierzył cios w brzuch, jednak pan macho złapał go za szyję, i rzucił nim o ścianę. Ten uderzył o nią z wielkim hukiem, jednak w miarę szybko się pozbierał. Niestety za późno. Jego przeciwnik podbiegł i zaczął zasypywać go gradem ciosów i kopnięć. Niektóre zablokował, niektórymi obrywał. W końcu znalazł słaby punkt przeciwnika. Gdy ten chciał zadać cios- chłopak wymierzył go szybciej w pachę. To zbiło cios przeciwnika z toru i uderzył w deskę łamiąc ją. Tang zawiesił się na szyi przeciwnika próbując go udusić, jednak ten szybko go złapał i z całej siły przez siebie przerzucił. Ten przeleciał jakieś 5m i wpadł na stolik łamiąc go. Tym razem już ciężko było się pozbierać, jednak udało mu się. Zauważył szarżującego na niego przeciwnika. Ten także zaczął na niego szarżować. W ostatniej chwili prześlizgnął się pod nogami przeciwnika, złapał go za jedną z nich i pociągnął sprawiając, że ten się przewrócił. Następnie...
Tak, tego dowiecie się w następnym rozdziale ;)
Rozdział 2
Następnie szybko wstał, zrobił salto do tyłu i spróbował na nim wylądować miażdżąc. Jednak nie udało mu się to. Przeciwnik Tanga złapał jego nogę i spowodował zawiśnięcie chłopaka w powietrzu, po czym kopnął go nogą w twarz jednocześnie puszczając. Chłopak odleciał i ponownie uderzył w ścianę. Jego przeciwnik zaczął powoli wstawać, ale Tang był zbyt wolny- zdołał tylko kucnąć. W tym czasie jego przeciwnik zaczął na niego szarżować i uderzył weń z wielkim impetem przebijając ścianę i wysyłając chłopaka na zewnątrz. Ten odleciał i sturlał się z dość małych schodów. Mięśniak podszedł do niego, podniósł i już chciał ponownie nim rzucić, gdy Tang zasadził mu potężnego kopa w krocze. Spowodowało to, że mięśniak go puścił. To była idealna okazja. Chłopak kopnął go w brzuch powodując odepchnięcie, po czym zaczął szarżować w jego stronę. Jego przeciwnik już wstał, jednak było już za późno. Tang chwilę przed zderzeniem z przeciwnikiem, wyskoczył, złączył ręce i uderzył łokciami obu z całej siły w głowę przeciwnika, po czym zeskoczył. Kolos chwilę się kiwał, po czym uklęknął. Chłopak ponownie się odsunął, rozbiegł, po czym wykonał salto za przeciwnika łapiąc za kark i lądując skręcił go - to był koniec. Po chwili w drzwiach pojawił się mistrz Tanga. - Poradziłeś sobie lepiej niż myślałem.... obmierzył chłopaka chłodnym wzrokiem, podczas gdy ten siedział i cały obolały sapał. - No chodź, opatrzę twoje rany, zjesz coś dobrego, trochę poleżysz i zaraz wrócisz do zdrowia. Jego wzrok nagle zmienił się na ciepły, pełny litości. - Mam nadzieję. Dawno się spotkałem takiego twardziela. Odpowiedział chłopak i razem wrócili do domu.
2 lata później Tang szkolił się w Muay Thai każdego dnia stając się coraz silniejszym i pokonując coraz to silniejszych przeciwników. Pewnego dnia do wioski Hing Kuan zawitał pewien nieznajomy- Azjata. Poszukiwał on Tanga, gdyż słyszał o jego umiejętnościach i chciał się z nim zmierzyć. W końcu któryś wieśniak powiedział mu jak wygląda i gdzie mieszka. Chłopak akurat przechodził obok. - Ty jesteś Tang? Zapytał Azjata. - To zależy, kto pyta. Odpowiedział. - Nazywam się Jin Kashi. Przybyłem się z tobą zmierzyć. - Co dzień przychodzi takich wielu. - Wiem. Chciałbym jedynie wypróbować twoje umiejętności- nie potrwa to długo. - Ehh... niech będzie. Oboje odeszli na plac obok domu Tanga. Po chwili od razu zebrał się tłum... walka się rozpoczęła. Jin ruszył w stronę chłopaka i zaczął wyprowadzać silne i szybkie ciosy. Tang jednak jakoś ich uniknął i gdy Jin chciał kopnąć z pół obrotu, ten uderzył go pięścią w twarz i sprawił, że odleciał. Gdy Jin miał uderzyć o ziemię, wykonał salto i stanął na rękach. Chłopak zdziwił się, że z przeciwnika taki akrobata, jednak pozostawał czujny. Zaczęli oni krążyć wokół siebie i wymieniać ciosy. Gdy Tang chciał kopnąć Jina, ten złapał jego nogę i wykonał kop z pół obrotu, który chciał zakończyć uderzeniem kolanem, jednak Tang uderzył przeciwnika w twarz. Ten szybko oddał kopniakiem w twarz, który bardzo zabolał Tanga. Gdy Jin na niego zaszarżował, ten się schylił, podniósł przeciwnika i cisnął nim o ziemię. Jin jednak stanął na rękach i udało mu się uniknąć poważnych obrażeń. Tang jednak nie miał zamiaru przestać. Poprawił chwyt, po czym zaczął się kręcić i rzucił Jinem w dom- przebił się przez ścianę i wylądował na podłodze. Szybko się jednak pozbierał. Akurat aby zablokować kolejny atak Tanga i wyprowadzić skuteczną kontrę- cios w nos z którego puściła się krew. Oboje przeszli w klincz, w którym wygrał Tang jako że się w tym specjalizował. Skończył on go pięknym rzutem przeciwnikiem o ścianę i kolejną dziurę. Gdy Jin uderzył o glebę, chłopak rzucił się na niego z zamiarem wyprowadzenia kopniaka w brzuch. Jin jednak wystawił nogi i za ich pomocą przerzucił Tanga za siebie, po czym wstał. Chłopakowi udało się uniknąć uderzenia o ziemię wykonując przewrót. W tym czasie Jin już na niego szarżował i chciał zadać kopniaka w twarz. Tang zdołał uniknąć, a Jin trafił w drzewo, które się złamało i przewróciło. Jin chwycił za nogę, gdyż to drzewo było palmą kokosową dając Tangowi szansę do ataku, którą wykorzystał. Rozpędził się, wykonał salto za przeciwnika trzymając za głowę, po czym korzystając ze swojej siły i szybkości przerzucił. Jin upadł na kark, jednak przeżył. Tang ponownie rozpoczął ofensywę w postaci kopniaków. Przeciwnik dwoma oberwał- mocno krwawił a trzeci zablokował i podciął przeciwnika powodując jego wywalenie się. Szybko rzucił się na Tanga i zaczął go okładać. Ciosy było silne i szybkie, jednak ćwiczona przez lata garda Tanga i odporność na obrażenia nie gorsze. Zapewne to pozwoliło mu przeżyć tę morderczą serią. Nagle cios jego przeciwnika nie trafił. Tak... to była szansa, na którą czekał. Zacisnął pięść i z całej siły uderzył przeciwnika w twarz zrzucając go z siebie. Obaj szybko wstali i kontynuowali walkę w stójce. Tang ze zranionymi rękoma i Jin ze zranioną głową i korpusem. Kto wygra? Przekonajcie się sami w następnym rozdziale.
|